Dziś będzie podróz do Maroka. A konkretnie do Tetuanu. Miasta biedy i smrodu. Niestety tylko tak będzie mi sie ta kilkugodzinna wizyta kojarzyć. Wrogość do europejskiego turysty, a jednocześnie pożądanie go, ze względu na kilka euro w kieszeni. Nie powalił mnie ten kawalek Afryki na kolana, a wręcz przeciwnie, zniechęcil na tyle mocno, że raczej nie odważę się na ponowną wizytę w Maroku.
Tak sobie pomyslałam,że w listopadzie wrzucę tylko zdjęcia z mojej ukochanej Andaluzji. Zakochałam się miłością pierwszą i wieczną-mam nadzieję, że z wzajemnością :) -w tym kawałku Hiszpanii. Urzeka mnie i archtekturą, i kiczowatymi azulejos, knajpkami, barami, kelnerami pamietającymi rządy generała Franco. Roślinnością, ciepłym morzem,muszlami, które są w zasięgu ręki. Leniwie płynącym życiem i niespiesznością nigdzie :) Uwielbiam Andaluzję za słońce i mojito pite wieczorową porą. Biorę ją w całości i z dobrodziejstwem inwetarza mając nadzieję, że kiedyś będę tam chłonąć ją nie tylko wakacyjnie :)